dodano: 2006-10-29 XXIII Przemyska Jesień Muzyczna

Festiwal zrealizowany został przy wsparciu finansowym MINISTERSTWA KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO

„Wiosennego powiewu w Jesieni” ciąg dalszy...!!!
Bohaterem „Jesieni” była oczywiście muzyka, szczególnie ta najlepiej wykonana. Natomiast największym festiwalowym „kapitałem” wydają się być sami ludzie: ci, którzy pracowali przy jego organizacji i czuwali nad jego sprawnym przebiegiem oraz publiczność - z roku na rok bardziej wierna i liczniejsza. Tego kapitału nie można zmarnować!

XXIII Przemyska Jesień Muzyczna trwała w tym roku od 29 października do 19 listopada. W tym czasie odbyło się 11 koncertów. Organizatorami festiwalu byli Towarzystwo Muzyczne i Przemyska Orkiestra Kameralna; współorganizatorzy to: Urząd Miasta, Przemyskie Centrum Kultury i Nauki „Zamek”, Centrum Kulturalne i Zespół Państwowych Szkół Muzycznych. Pomocy finansowej udzieliło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz wielu lokalnych sponsorów.
Trudno wymarzyć sobie lepsze rozpoczęcie Przemyskiej Jesieni, niż to miało miejsce w tym roku. Całe szczęcie, że reguły obowiązujące w filmach Hitchcocka nie znajdują zastosowania przy organizowaniu imprez muzycznych, bo czym i kim podbić emocje po koncercie Kevina Kennera?!
Dyrygowana przez Piotra Tarcholika Przemyska Orkiestra Kameralna rozpoczęła wieczór III Koncertem brandenburskim J.S.Bacha. Ta trudna dla wykonawców kompozycja odsłania swe niezaprzeczalne piękno wtedy, gdy jednorodny brzmieniowo zespół smyczkowy zdoła połączyć nieustanne pulsowanie zdyscyplinowanego rytmu z plastycznością wejść poszczególnych głosów i ukazaniem całej skomplikowanej tkanki polifonicznej. Orkiestra wyszła z tego zadania obronną ręką.
Potem „królował” już Kevin Kenner. „Klawesynowym” dźwiękiem wyłuskał z Koncertu d-moll BWV 1052 J.S.Bacha takie niuanse brzmieniowe i dynamiczne, że zapewne sam kompozytor, słysząc tę interpretację, byłby mile zaskoczony.
W Koncercie f-moll op.21 F.Chopina Kenner ujawnił swoje inne oblicza - artysty wszechstronnego, bardzo dojrzałego, w pełni panującego nad (nawet niesfornym) instrumentem. Fortepian pod jego palcami śpiewał. W Maestoso artysta cudownie scalił finezję brzmienia z poetyckim nastrojem: pełne emocjonalnego napięcia wyznanie miłosne i rozmarzenie Larghetta udramatyzował niespokojnie rozchwianym i zmiennym appasionato; kujawiakowo-mazurowe rytmy finałowego Allegro vivace ukazał dosadnie i dynamicznie, zarazem nie pozbawiając tej części niuansów i subtelności. Wizja Kennera była tak wyrazista i przekonywująca, że nie można się było jej oprzeć. Ujął słuchaczy swą wrażliwością, bogatym wnętrzem oraz grą pełną elegancji, naturalności i dobrego smaku. Takiego pianisty Przemyśl chyba jeszcze nie słyszał!
Dodajmy jeszcze, że bardzo dobrze, sprawnie i z dużym wyczuciem (koniecznym szczególnie w Koncercie Chopina) grała Przemyska Orkiestra Kameralna.
Parę dni musiało wystarczyć przemyskim melomanom na ochłonięcie po wrażeniach koncertu inauguracyjnego, bo już 3 listopada, w Sali Zamku Kazimierzowskiego, kolejne wielkie wydarzenia artystyczne - występ Kwartetu Śląskiego, grającego w składzie: Szymon Krzeszowiec i Arkadiusz Kubica - skrzypce, Łukasz Syrnicki - altówka, Piotr Janosik - wiolonczela. To jeden z najbardziej utytułowanych zespołów tego typu nie tylko w Polsce i Europie, ale i na świecie. Wieloletnia aktywność artystyczna (zespół istnieje od 1978 r.), występy na najbardziej prestiżowych estradach koncertowych i festiwalach, uwielbienie publiczności, świetne recenzje z koncertów i płyt, liczne nagrody i wyrazy uznania wszystko to zapowiadało wspaniałe wrażenia. I tak też było!
Nieziemskiej piękności i uduchowiony Kwartet smyczkowy F-dur KV 590 W.A.Mozarta artyści zagrali z niezwykłym wdziękiem i elegancją.
Pochodzący z 1951 roku IV Kwartet smyczkowy Grażyny Bacewicz należy do najwartościowszych utworów kompozytorki. Jest jednak lepiej znany i wyżej ceniony w Europie, szczególnie w Anglii, niż u nas. Kwartet Śląski, specjalizujący się w wykonawstwie muzyki współczesnej, stworzył przepiękną kreację dzieła. Zróżnicowanie i bogactwo środków muzycznych (od razu „widać”, że Bacewicz była skrzypaczką) ujawniło się dzięki nadzwyczajnej wrażliwości muzyków na barwę i brzmienie oraz wysoce rozwiniętej świadomości znaczenia detalu i niuansu dla formowania muzycznego przebiegu. Wieczór zwieńczył I Kwartet smyczkowy „Już się zmierzcha” H.M.Góreckiego. To finezyjnie skonstruowane dzieło, łączące elementy muzyki ludowej i muzyki polskiego renesansu (pieśń Wacława z Szamotuł) z wyrafinowanymi środkami techniki kompozytorskiej i współczesnego brzmienia znalazło w Kwartecie Śląskim znakomitego interpretatora. Zespół oczarował homogenicznym i stopliwym brzmieniem oraz równowagą między „poziomym” continuum czasowym a „pionowym” zabudowywaniem przestrzeni. Rewelacyjny koncert!
4 listopada w Katedrze i 8 listopada w kościele XX. Salezjanów wystąpili: Agnieszka Kołodziejczyk i Katarzyna Guran - soprany, Nina Nowak - alt, Jacek Ścibor - tenor, Jarosław Wujcik - baryton oraz Chór i Orkiestra Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu pod dyrekcją Antoniego Gurana. Chór przygotowała Joanna Gibała-Szelążek. Na program obydwu koncertów złożyły się: Ave Maria skomponowane przez R.Stolza, F.Schuberta i J.Cacciniego oraz Msza Pastoralna nr II Ignaza Reimanna. Niewątpliwą atrakcją koncertu była ciekawostka repertuarowa - niedawno odnaleziona, i podobno po raz pierwszy wykonana na żywo, Msza Reimanna. Słabo dzisiaj znany i dopiero odkrywany kompozytor niemiecki, żyjący w latach 1820 - 1885, urodził się w Wambierzycach na Dolnym Śląsku. Naukę muzyki rozpoczął w 8 roku życia, potem kształcił się w Seminarium Nauczycielskim we Wrocławiu. Większość życia spędził w Krosnowicach (Ziemia Kłodzka); był organistą, kompozytorem, nauczycielem muzyki. W jego katalogu dzieł, liczącym ok. 800 pozycji (choć są źródła, które mówią o ... 400 utworach!), znajdują się m.in. 74 msze, utwory koncertowe i okolicznościowe.
7 listopada sala Towarzystwa Muzycznego gościła wokalistów - studentów Lwowskiej Państwowej Akademii Muzycznej z klasy profesora Ihora Kuszplera. Ten znany solista Narodowego Teatru Opery i Baletu we Lwowie przywiózł do Przemyśla sześcioro swoich podopiecznych - Ołeksnadra Derij i Marija Honczaryk - soprany, Tetiana Wachnowśka - mezzosopran, Andrij Beniuk i Witalij Zahorbenskyj - barytony, Iwan Holinej - tenor - którzy zaprezentowali głównie arie z oper Mozarta, Bizeta, Czajkowskiego, Verdiego, Werykiwskiego, Łysenki, Dańkewycza i Moniuszki.
Młodzi śpiewacy, na różnych etapach nauki, już dysponują ładnymi głosami, dobrą techniką i szerokim repertuarem. U niektórych, szczególnie mężczyzn, prawda artystycznego wyrazu ustępuje jeszcze miejsca fascynacji brzmieniem i potęgą własnego głosu; są jednak na początku swych artystycznych dróg i pod kierunkiem tak doświadczonego pedagoga wszystko przed nimi. Na pewno w pamięci pozostaną kreacje Andrija Beniuka - przemyślane i świadome operowanie głosem, duży zasób środków wyrazu i wyczucie verdiowskiej frazy w arii Renata z Balu maskowego, skupienie emocji w arii Ostapa z Tarasa Bulby Łysenki i w pieśni Gnata z opery Nazar Stodola Dańkewycza - i interpretacje Marii Honczaryk - znakomite operowanie barwą i dynamiką w arii Giocondy z Giocondy Ponchielliego i pieśni Dzień pamięci Wszystkich Świętych R.Straussa oraz ładnie podany tekst i oddany charakter pieśni Złota rybka Moniuszki. Dosyć niespodziewanie kolejnym prawdziwym wydarzeniem Jesieni okazał się koncert, w Sali Zamku 9 listopada, z udziałem Kapeli Dworskiej Consortium Sedinum i Baletu Dworskiego Cracovia Danza. Bardzo rzadko przyjeżdżają do Przemyśla zespoły grające na oryginalnych instrumentach z epoki lub ich kopiach. Jeszcze bodaj nigdy nie było u nas zespołu, który tak jak Consortium Sedinum w muzyce, odkrywałby urodę dawnych tańców (gesty, kroki, figury, układy taneczne) w oparciu o różne przekazy historyczne.
Zaproszeni do swoistej muzycznotanecznej wędrówki po dworach dawnej Europy - dwór Wazów w Warszawie, dwory włoskie, Habsburgów w Wiedniu - mogliśmy wzruszyć się przy chodzonym i rytmach kujawiaka (Mielczewski), podziwiać grację ciaccony (Falconiero), elegancję menueta i sarabandy oraz cieszyć się pogodnym wyrazem gawota i gigue (Fux), czy wreszcie brać udział w zabawnej grze teatralnej rodem z comedie dell arte (Corelli).
Połączenie muzyki z tańcem automatycznie zmienia obszar asemantyzmu tej pierwszej. Taniec może „nadbudowywać” bardziej konkretne i realne znaczenia. Nie oznacza to jednak, że muzyka tego wieczoru zatraciła swą autonomiczność. Muzycy z dużą starannością, środkami czysto muzycznymi, uwypuklali jej wewnętrzną strukturę i specyficzną dla niej dramaturgię. Specjalny sposób tworzenia i kształtowania „białego” (czystego) dźwięku nadawał mu sprężystości, co w połączeniu z elastycznie formowanym rytmem czyniło przebieg, z jednej strony, pełnym energii i dynamiki, a z drugiej - całkowicie naturalnym. Wspaniały wieczór!
Podczas tegorocznej Muzycznej Jesieni z pewną wyrazistością ujawnił się nurt, nazwijmy go - kurortowo-salonowy. Nieco przewrotne uzasadnienie jego obecności na festiwalu odnajdziemy trawestując Riikego, który napisał: Jeżeli codzienność (muzyczna - JZ) wydaje ci się uboga, nie wiń jej za to, wiń samego siebie, że nie dość jesteś poetą, aby dostrzec jej bogactwo. Podczas takich koncertów przeważa muzyka o lżejszym charakterze; niejednokrotnie wykonywane są opracowania najbardziej popularnych fragmentów muzyki poważnej, choć osobiście podzielam wątpliwości Tadeusza Różewicza, który zauważył, że teraz to i Szekspira przerabia się na scenę.
10 listopada w sali Restauracji Wiedeńskiej Mieczysławy Tomaszewskiej wystąpił najprawdziwszy krakowski bard, „Książe Nastroju”, Mieczysław Święcicki - legenda „Piwnicy pod Baranami”. Artyście na fortepianie towarzyszył Paweł Bieńkowski, a swoje teksty i wiersze głosił Aleksander Szumański. Wspomnieniowo-sentymentalny charakter spotkania dopełnia odczucie skutków nieubłaganego upływu czasu.
Bardziej kurortowy klimat miał wieczór, 13 listopada w Sali Towarzystwa Muzycznego, z Triem Notturno z Bydgoszczy występującym w składzie: Rafał Krokowski - fortepian, Mirosława Pawłowska - flet i Jarosław Pawłowski - skrzypce. Opracowania na powyższy skład popularnych utworów Bacha, Boccheriniego, Vivaldiego, Dworzaka, Czajkowskiego i Brahmsa poprzedziła prezentacja, w strojach narodowych, utworów Moniuszki i Chopina.
Bardzo zbliżona w charakterze, nastroju a częściowo i repertuarem była II część występu Kwartetu smyczkowego Włodzimierza Dudy, 15 listopada w Sali Towarzystwa Muzycznego. Artyści - Włodzimierz Duda i Jurij Soroka - skrzypce, Włodzimierz Meheden - altówka, Oksana Babicz - wiolonczela - wywodzący się z zespołu „Wirtuozi Lwowa", z dużą swobodą, rozmachem i bardzo udanie zagrali najbardziej znane perełki Bacha, Boccheriniego, Mozarta, Sarasatego, Skoryka, Piazzolli, J.Straussa. Natomiast w części I wieczoru wysłuchaliśmy nieco bezbarwnie zagranego Kwartetu smyczkowego B-dur KV 458 W.A.Mozarta i wyraźnie ożywionej interpretacji Kwartetu smyczkowego C-dur op. 33 nr 3 J.Haydna.
Również swobodny i pogodny charakter miał koncert finałowy. Zespół Resovia Brass Quintet w składzie: Michał Wesołowski i Rafał Kulpiński - trąbki, Damian Skupniewicz - waltomia, Piotr Klocek - puzon i Jan Miłek - tuba, wystąpił 19 listopada w Sali Restauracji Wiedeńskiej p. Mieczysławy Tomaszewskiej. Ilość ciekawego repertuaru powstałego na taki zespół instrumentów nie jest imponująca, stąd konieczność posiłkowania się różnymi opracowaniami i przeróbkami. Tym razem były to aranżacje m.in. muzyki Bacha, Haendla, Purcella i Verdiego oraz filmowej, rozrywkowej i ludowej muzyki z anglo-amerykańskiego kręgu kulturowego. Brzmienie kwintetu instrumentów dętych blaszanych ma swój niepowtarzalny urok - jest jasne, klarowne, pełne blasku, na swój sposób tchnące pogodą i optymizmem. Momentami trochę tego brakowało, stąd życzliwa dedykacja na przyszłość: Grać tak, żeby po plecach szły ciarki, a kobitki to normalnie szlochały (Schubert).
Całość relacji z Jesieni Muzycznej dopełnia informacja o dwóch koncertach, których bezsprzecznym bohaterem był, pochodzący z Przemyśla, pianista jazzowy Sebastian Bernatowicz. Bardzo aktywny i stale obecny na polskiej scenie jazzowej od niemal 15 lat, współpracuje z najwybitniejszymi muzykami, nie tylko polskimi. 16 listopada w auli Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w recitalu solowym przedstawił ciekawie pomyślaną 5-częściową Etiudę-Fantazję amerykańskiego kompozytora Johna Corigliano (ur. 1938 r.) i własną kompozycję pt. Tańce wschodnie - udaną syntezę rytmów ludowych i jazzowych (z Keithem Jarrettem jako duchowym i artystycznym patronem).
17 listopada w Piwnicach Centrum Kulturalnego Sebastian Bernatowicz wystąpił gościnnie z zespołem w składzie: Krzysztof Chlipała - saksofon altowy, Jacek Dubiel - gitara basowa i Henryk Przytocki - perkusja.
Relację z ubiegłorocznej XXII Przemyskiej Jesieni zatytułowałem „Wiosenny powiew Jesienią?!”. Tegoroczna Jesień zasługuje co najmniej na wykreślenie znaku zapytania z tamtego tytułu i dodanie jeszcze dwóch wykrzykników. Zorganizowanie i przeprowadzenie takiej imprezy wymaga ogromnego zaangażowania grupy pasjonatów i trochę pieniędzy. Tego pierwszego nie brakuje - członkowie Towarzystwa Muzycznego i zarazem, w większości, Przemyskiej Orkiestry Kameralnej, pracujący pod kierunkiem Magdaleny Betleji, poradzili sobie z zadaniem doskonale. Dołączmy do tej grupy społeczników osoby bardzo udanie prowadzące koncerty - byli to:
Jolanta Nodżak-Furgała, Anna Lasko, Monika Szpak i Adam Erd. Pieniędzy, mimo większego niż w ubiegłym roku udziału sponsorów, nigdy pewnie nie będzie wystarczająco dużo.

Jerzy Zajączkowski


strona główna
«« powrót do "Przemyska Jesień Muzyczna"