dodano: 2006-09-08 Wielka gala w Operze Lwowskiej

8 września w Państwowym Akademickim Teatrze Opery i Baletu we Lwowie w ramach Wielokulturowego Festiwalu Galicja odbył się wielki koncert z udziałem wybitnych solistów śpiewaków, baletu Opery Lwowskiej i Przemyskiej Orkiestry Kameralnej.

Jako soliści wystąpili wielokrotnie oklaskiwani na wielu estradach świata gwiazdorzy polskiej i ukraińskiej sceny operetkowej: Grażyna Brodzińska, Andrzej Kostrzewski, Michał Musioł i Roman Trochymuk. Samo miejsce, w którym koncert się odbył ma moc magiczną. Niepośledniej urody gmach lwowskiego teatru operowego powstawał w ciągu trzech lat na przełomie XIX i XX w. W 1896 roku Rada Królewskiego Stołecznego Miasta Lwowa podjęła uchwałę o budowie nowego teatru Wielkiego (i kilku innych obiektów publicznych), odpowiadającego randze miasta i ambicjom jego mieszkańców. Zaciągnięto też ogromną, jak na owe czasy, bo sięgającą dziesięciu milionów złotych pożyczkę, z której ponad jeden milion przeznaczono na budowę teatru. Opracowanie projektu architektonicznego i nadzór nad budową powierzono Zygmuntowi Gorgolewskiemu, ówczesnemu dyrektorowi Państwowej Szkoły Przemysłowej i radcy rządowemu. Prace budowlane rozpoczęte w 1897 roku zakończono w roku 1900. W ich wyniku powstał jeden z najwspanialszych gmachów teatralno-operowych w Europie, mogący śmiało konkurować z podobnymi obiektami w Wiedniu, Monachium czy Paryżu.
Na deskach tego teatru występowali najwięksi: od Modrzejewskiej, Leszczyńskiego, Kamińskiego po Frenkla. Występowała tu niezapomniana, zawsze płomienna i natchniona Wanda Siemaszkowa. Pokątnie mawiało się, że wiedeńskie operetki grano bezdyskusyjnie lepiej we Lwowie niż w samej stolicy c.k. monarchii, a do dobrego tonu w tak zwanym towarzystwie należało bywanie w tym, jak byśmy dziś powiedzieli, „kultowym” miejscu.

Piątkowy spektakl
Piątkowy spektakl w operze lwowskiej zgromadził ogromną rzeszę miłośników operetki i musicalu. Znaczna część widowni przyjechała kilkoma autokarami z Przemyśla, co wyraźnie dowodzi, że duch Galicji nie ginie w narodzie i pomimo upływu prawie stu lat od upadku c.k. monarchii gdzieś tam w głębi serca w każdym z nas tli się tęsknota za tamtymi czasy. Program koncertu składał się z żelaznych pozycji gatunku. Arie, duety, tercety i kwartety z operetek i wodewilów Straussa, Lehara, Kalmana w fantastyczny sposób konweniowały z genialnym wystrojem architektonicznym sali. Dużo złota i czerwieni, a wszystko to tak skomponowane, że stanowi genialną harmonię. Niczego za mało i niczego za dużo. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że tradycja organizacji podobnych koncertów w ramach festiwalu Galicja będzie trwać tak długo, jak trwać będzie sam festiwal. No, może i jeszcze jeden dzień dłużej.
 

Adam ERD


strona główna